"Wydaje mi się, że stać nas na wiele..." - rozmowa z Martą Pałgan

"Wydaje mi się, że stać nas na wiele..." - rozmowa z Martą Pałgan

Zgodnie z obietnicą zamieszczamy kolejną z rozmów, którymi mamy nadzieje przybliżyć zainteresowanym osobom zawodniczki drugiego zespołu Czarnych Sosnowiec

Mimo przerwy zimowej w treningach, udało nam się namówić na rozmowę zawodniczkę formacji obronnejMartę Pałgan.

Zapraszamy do lektury :)

METRYCZKA:

IMIĘ:Marta

NAZWISKO:Pałgan

DATA UR.:20.08.1998

POZYCJA NA BOISKU:obrońca

W KKS CZARNI SOSNOWIEC OD:2012

POPRZEDNI KLUB:KS Górnik Piaski [Trampkarze]

ULUBIONY ZESPÓŁ:Arsenal Londyn

ULUBIONY PIŁKARZ:Lukas Podolski

Piątkowe popołudnie. Siedząc z noga w gipsie czekałam na umówiona rozmowę. Punktualnie o 15 dzwonek domofonu, a chwilę później w drzwiach mojego mieszkania pojawiła się jak zwykle uśmiechniętaMarta Pałgan.15 minut później, gdy przygotowała już dla nas [ w związku z niemocą fizyczną gospodarza] herbatę i paluszki, usadowiwszy się wygodnie na kanapie – jesteśmy gotowe, by rozpocząć rozmowę.

Ewa Bogusz: Powiem ci Marta, że długo myślałam jak zacznę z Tobą ten wywiad i doszłam do wniosku, że rozpocznę go takim kluczowym dla przebiegu rozmowy stwierdzeniem: że będziesz w stanie bodaj 10 minut być poważna…

Marta Pałgan:Nie no będę poważna… Przynajmniej spróbuję [śmiech]

E.B.: No dobra, niech będzie że Ci wierzę… Marta, powoli dobiega końca zimowa przerwa w treningach. Jak się czujesz z formą?

M.P.:Dobrze… Mam nadzieję że Misiek[Dorota Młynarczyk, przyp. aut.]będzie już gotowa na ligę…

E.B.: Ja się nie pytam o Miśka, tylko o Ciebie…

M.P.:No tak wiem, ale powtórzę mam nadzieje, że Misiek będzie gotowa, bo jednak chciałabym sobie pograć na mojej obronie, niż na bramce. A co do mojej formy – nie biegałam [no chyba, że za autobusami], bo nie mam czasu i prawdę powiedziawszy moje fizyczne osiągnięcia w okresie przerwy ograniczają się do lekcji wf-u w szkole. A, teraz od tygodnia zaczęłam robić 6 Weidera[ćwiczenie rozwijające mięsień prosty brzucha, przyp. aut.],tylko żeby było jasne – nie żeby schudnąć, tylko poprawić rzeźbę brzucha. Co jeszcze? Czy to, że grałam z bratem w FIFĘ się liczy?[śmiech]

E.B.: To właśnie a propos tej powagi…

M.P.:Ej, powiedziałam, że będę 10 minut poważna, ale nie powiedziałam w którym momencie…

E.B.: Rundę jesienną zakończyłyście na 5 miejscu ze stratą 6 punktów do liderujących Jaskółek Chorzów. Pytanie brzmi – jak ją oceniasz?

M.P.:Powiem tak: wydaje mi się, że dobrze zagrałyśmy ta rundę. To co martwi to fakt, że mamy tak, że wychodzimy na mecz i w trakcie mamy totalne rozprężenie; bo w szatni się śmiejemy, wygłupiamy, po czym wchodzi Trenerka[Patrycja Luty, przyp. aut.],i mówi, że już „ogar”. Po chwili wychodzimy na mecz i zazwyczaj jest tak, że pierwsza połowa wychodzi nam świetnie, nawet jeśli przegrywamy to jest wola walki, aby bodaj zremisować. No a w drugiej połowie siadamy; nawet nie wiem czemu tak jest – po prostu nagle nie gramy tego co potrafimy, jakby nas jakaś niemoc dopadła. Naprawdę nie wiem jak to określić…

E.B.: Uważasz, że pierwsza 3-ka III ligi jest w waszym zasięgu? Chociaż może inaczej: na którym miejscu Twoim zdaniem na jakiej pozycji w tabeli możemy się spodziewać rezerw Czarnych po ostatnim gwizdku sezonu 2013/2014?

M.P.:Wydaje mi się, że stać nas na wiele. Mamy też coś takiego, że potrafimy zaskoczyć – zarówno pozytywnie jak i negatywnie. Zdarza się nam wygrać z rywalem silnym, a totalnie zawalić mecz z rywalem do ogrania…

E.B.: I to wszystko konsekwencja wspomnianego rozprężenia? Wiesz dopytuję, bo czasami przegrywa się z trudnym przeciwnikiem po nieudanej końcówce, a innym razem nie idzie od początku. Prosty przykład – pierwszy mecz z Mitechem Żywiec… trenerka jasno powiedziała, że wy ten mecz mogłyście spokojnie zremisować, gdybyście nie „przechodziły” pierwszej połowy. Czego to była wina? Czy wy naprawdę przestraszyłyście się Aleksandry Komosy w bramce Mitechu i dziewczyn z pierwszego zespołu w składzie? Czy może nie byłyście jeszcze mentalnie gotowe na to, że sezon się zaczyna?

M.P.:Gdy jechałyśmy na ten mecz – wszystko było okej; wiedziałyśmy mniej więcej czego możemy się po tej drużynie spodziewać, w tym byłyśmy świadome, że przeciwko nam mogą wybiec dziewczyny grające w pierwszej lidze. I chyba rzeczywiście zdołowała nas nieco obecność w bramce Komosy. Bo to nie było tak, że my sobie pojechałyśmy z nastawieniem „a bo to pierwszy mecz sezonu, pierwsze koty za płoty”, tylko chciałyśmy wypaść jak najlepiej. Bo jakby nie było, drugą połowę, jak sama powiedziałaś, grałyśmy świetnie – może nie rewelacyjnie, ale na pewno o niebo lepiej niż tą pierwszą.

E.B.: Pozycja w tabeli mogłaby być inna, gdyby nie głupie straty punktów. Które z nich nie powinny były się przydarzyć?

M.P.:Trzeba oczywiście zacząć od walkowera na rzecz Polonii Poraj. Jako kolejną trzeba na pewno wskazać mecz z Polonią Tychy. Nie grałam w nim, ale byłam na tym meczu i widziałam; to był mecz spokojnie do wygrania, bo dziewczyny z Tych też nie grały niczego rewelacyjnego. Po prostu wykorzystały sytuację która miały. Potem w drugiej połowie nic już nie wpadło i mecz skończył się wynikiem 1:0 dla Polonii. Mecz z Jaskółkami w sumie też powinnyśmy były wygrać, bo bramka która nam wpadła była naprawdę ładna, ale do sytuacji strzeleckiej doszło tylko dla tego, że u nas nie było krycia w środku…

E.B.: Nie można tez zapomnieć o wydaje mi się, nie słusznie nie przyznanym nam karnym, kiedy to w końcówce spotkania w polu karnym została przewrócona Ania Sokołowska, a sędzia pokazał „gramy dalej”… Powiem szczerze, liczyłam w tamtym momencie, że przez tę sytuację obudzi się w was taka sportowa złość i przyciśniecie te ostatnie minuty przechylając szalę zwycięstwa na naszą stronę. Bo Jaskółki grały swoje, ale wcale nie były pewne tego, że dowiozą ten remis do końca

M.P.:Ja od siebie z bramki nie widziałam sytuacji z Anią… Mogę tylko powiedzieć, że końcówka meczu z Jaskółkami to był po prostu jeden wielki chaos. Wzięłyśmy się co prawda za siebie, dziewczyny próbowały uderzać z dystansu [Dagmara Wieczorek & Milena Syguła, przyp. aut.]i biorąc pod uwagę, że podeszłyśmy bardzo wysoko, to w sumie powinnyśmy się cieszyć, że nam coś nie wpadło. Zwłaszcza, że ja nie mam jakichś wielkich umiejętności bramkarskich.

E.B.: Zespół od dłuższego czasu gra „żelazną 11-ką”, niczym wielkie kluby piłkarskie, które dokonują korekty w składzie, wyłącznie w sytuacji gdy przytrafi się jakiś uraz podstawowego zawodnika, a mimo to dość często zdarzają się nieporozumienia… A potem złościcie się na siebie na boisku…

M.P.:Wydaje mi się, że to rzeczywiście jest złość jednej na drugą i po prostu zaczynamy się kłócić na boisku przy przeciwniku, który też widzi, że jak my już się kłócimy – to jest z nami nie dobrze, co może oznaczać, że nie będziemy już grać tak dokładnie.To tak jest, że jak jednej coś nie wyjdzie, to z reguły inne na nią naskoczą i w rezultacie ona zaczyna się czuć jeszcze bardziej niepewnie. Bo coś źle zrobiła i teraz będzie wszystko na nią. To jest po prostu kładzenie sobie samym kłód pod nogi. Dlatego Trenerka uczula nas, żebyśmy jeśli mamy do kogoś pretensje, to poczekać do przerwy czy końca meczu i powiedzieć jej to na osobności, a nie że objeżdża się ją przy wszystkich, a przede wszystkim tak jak wspomniałam przy przeciwniku. To jest najważniejsze…

E.B.: Dla mnie, jako osoby przyglądającej się waszym meczom z bocznej linii, twoja formacja[obrona, przyp. aut.]wydaje się grać najpewniej…

M.P.:Tak zgadzam się z tym… Bo cóż… w ataku bywa u nas różnie; w pomocy są dni, że Bąbel [Dagmara Wieczorek, przyp. aut.]zapierdziela na skrzydle od linii do linii, a w środku brak skupienia i zdarzają się dziury i inne nie fajne sytuacje; bo one w pomocy sobie czasami myślą że jak leci piłka, to przecież nawet jak je minie, to obrona tam wybije. My w obronie gramy czwórką;Pyza[ Marzena Bogacka, przyp. aut.]jest bardziej cofnięta i czyści jako ostania; krotko mówiąc robiąc to co ma robić. Co jeszcze? Staramy się zgodnie z sugestiami Trenerki poklepać sobie tam od prawej do lewej jeśli jest możliwość, żeby przenieść ciężar gry…

E.B.: Teraz nie będzie już tak przyjemnie… mimo to, tracimy dużo bramek i to często – nie ukrywajmy – w kuriozalnych sytuacjach, które na dodatek same prokurujecie, jak chociażby wspomniany już mecz przeciwko Polonii Tychy… Dlaczego…? Przyznam się, że bałam się, że wylecę z ławki za to, jak siarczyście i niewybrednie skomentowałam sytuację po której straciłyście bramkę na tyskiej murawie…

M.P.:[dłuższą chwilę milczy]Nie wiem… ja w tym meczu akurat nie grałam, ponieważ miałam kontuzję [skręcenie kolana podczas treningu, przyp. aut.],już nawet nie bardzo pamiętam jak to było i przez kogo straciliśmy tę bramkę, ale kojarzę, że któraś z dziewczyn przyjęła te piłkę plecami do pola i nikt jej nie krzyknął i wybiła ją pod nogi wbiegającej przeciwniczki, która musiał już tylko dopełnić formalności…

E.B.: No dobrze, ale to nie jedyny mecz kiedy zdarzają się wam problemy z kryciem, nieporozumienia… Potem próbujecie na gwałtu rety ratować sytuację i… kiszka, bo nic nie wychodzi…

M.P.:Bo to jest tak jak Trenerka nam mówi przed każdym meczem: „Komunikujcie się, krzyczcie do siebie!”. A u nas nic – cisza… Tylko od czasu do czasu ktoś tam coś powie; ale to nie jest tak, że ja mam piłkę, chcę ja wyrzucić z autu, a ktoś mi krzyczy „Marta, tu!”; po prostu nie ma tej komunikacji; a wiadomo to pomaga jak któraś dostaje piłkę, a druga osoba krzyknie jej „czas” [zwrot oznaczający, że można spokojnie przyjąć piłkę i rozegrać, bo przeciwnik nie „naciska”, przyp. aut.], bo wtedy można wszystko zrobić na spokojnie. Tego nie ma, my tracimy piłkę, potem często gola i znowu trzeba gonić wynik…

E.B.: Ale lubisz swoja pozycję na boisku?

M.P.:[ z szelmowskim uśmiechem]Lubię; czuje się tam o wiele lepiej niż na bramce. Ja w ogóle to w sumie grałam na każdej pozycji J ale najpewniej i najlepiej czuję się na obronie

E.B.: … pytam, bo pod koniec rundy jesiennej przyszło Ci właśnie zastąpić między słupkami kontuzjowana Dorotę Młynarczyk[ w meczu z Wisłą Skoczów, przyp. aut.].Powiedz jakie to uczucie, gdy w 34 minucie meczu dostaje się sygnał od Trenerki, by założyć bramkarskie rękawice. Czemu wybór padł na Ciebie?

M.P.:Wybór padł na mnie, ponieważ wcześniej jak jeszcze grałam na kadrze [śląska, przyp. aut.],to jak pojechałam pierwszy raz to od razu mnie wzięli na bramkę. I gdy przeszłam do Czarnych, to był turniej U-19. Dorota nie mogła zagrać ze względu na wiek; wówczas ja powiedziałam, że kiedyś broniłam na kadrze. No i stanęłam na bramce. A po meczach Trenerka powiedziała, że nie jest źle… [śmiech].

E.B.: A uczucia? Co się w takiej chwili myśli, czuje?

M.P.:w pierwszym momencie jak zobaczyłam, że Dorota leży, do podeszłam do niej i powiedziałam „Powiedz, że dasz radę…”[śmiech].Ale Dora od razu pokręciła głową, że nie, więc wiedziałam czym to się skończy zwłaszcza, że wzrok Trenerki spoczął na mnie, a ja „No dobrze…”. Wzięłam koszulkę od Miśka, nałożyłam rękawice i tylko w głowie myśl „Dziewczyny błagam, tylko nie pozwólcie mnie tu testować za bardzo”. Bo to było tak, że wynik też nie był jakiś wysoki, więc ja po prostu miałam stracha, że puszcze ta bramkę, złość w sobie będzie, że pewnie mogłam coś w tej sytuacji zrobić lepiej. No i poza tym ja mam głupotę w głowie i mam tak, że jak widzę, że leci ta piłka, to ja nie myślę co się może stać i wychodzę do niej; tylko problem w tym, ze mam coś takiego, że ja do piłki wychodzę, nagle się cofam, a w końcu biegnę dalej. Poza tym boje się, że za wcześnie się rzucę w lewo, a ktoś strzeli w prawo, albo że puszczę coś między nogami…

E.B.: Widzę, że szerokim łukiem omijasz meczw trakcie którego stojąc na bramce jak gdyby nigdy nic poszłaś sobie do środkowej linii… Wszyscy stali jak zamurowani i nie wiedzieli co się dzieje… Prowadzimy… przewaga liczebna nie potrzebna, ale okej…

M.P.:[śmieje się]… ja po prostu zrobiłam „wyjazd” bo Pyza powiedziała „wychodzimy!”. A ja z przyzwyczajenia, że gram na obronie – wyszłam sobie razem z nią. A Pyza jak mnie zobaczyła, to zamiast mnie ochrzanić to pyta „A Ty co tutaj robisz?”, a ja „Stoję”; ona odpowiada „No okej…” ; więc stoję dalej. I chyba bym się nie zorientowała, że wyszłam bramki, gdyby nie fakt, że chciałam coś poprawić; patrzę: a tu rękawice na rękach… Wówczas szybkim krokiem wróciłam do tej bramki…

E.B.: Po meczu z Jaskółkami zebrałaś – mimo puszczonej bramki – bardzo dobre oceny. Nie myślałaś wtedy „Może podszkolę się na bramkę?”

M.P.:Powiem Ci tak: myślałam nad tym, że w sumie może by się to przydało, że skoro nie mamy drugiej bramkarki, to gdyby z Miśkiem znowu się coś stało, to będę miała trochę więcej umiejętności i byłabym wtedy bardziej pewna siebie, bo ja wychodząc na mecz w bramce – nie jestem po prostu sobą – wszystko ze mnie spływa, nie mam nawet ochoty do żartów. Ja po prostu skupiam się na tym aby nie wpuścić ani jednej bramki. Dlatego pojawiły się myśli nad takim treningiem, żeby gdy znowu usłyszę od trenerki – nie wiadomo w jakim momencie, że gram na bramce – to wejść na nią z mniejszym obciążeniem.

E.B.: Marta, w klubie grasz od ponad roku; jeśli możesz opowiedz kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką i jak trafiłaś do Czarnych

M.P.:Gdy byłam mała mój tata też grał w piłkę i jak już umiałam chodzić to często zabierał mnie ze sobą i kopałam z tatą. Później jak już trochę podrosłam chodziłam z kolegami na podwórko czy pobliski stadion i sobie graliśmy. I właśnie podczas jednego z takich meczyków, którejś z drużyn Górnika[Piaski, przyp. aut.], podszedł do mnie trener[Tomasz Gradzki, przyp. aut.]zapytał ile mam lat. Gdy dowiedział się że 10, to zapytał czy nie chce przyjść jutro na trening do nich o tej i o tej. Wróciłam do domu, zapytałam mamę, ona powiedziała że okej. Więc poszłam sobie na ten trening i zaczęłam z nimi trenować, jeździć na mecze, wchodzić w pierwszym składzie. Gdy byliśmy na jakimś turniej, wypatrzył mnie trener CzarnychBartosz Górskii przez 3 lata namawiał mnie, żebym przeszła do Czarnych. Ja mu powiedziałam, że przejdę na pewno, ale na razie wolę sobie pograć w Górniku, bo i z dojazdami będzie kłopot [w końcu byłam jeszcze smarkata]. Krótko po tym trener Górski załatwił mi kadrę; stało się to podczas jednej z gierek na hali obecny był trener z kadry [ o czym oczywiście mi nie powiedziano], żeby zobaczyć jak gram. Ja grałam swoje, a on po zakończeniu podszedł, powiedział kim jest i wziął ode mnie namiary. I tak trafiłam do Chybia, gdzie podczas treningów z kadrą mogłam podnosić swoje umiejętności. To złożyło się w czasie z tym, że nasza drużyna zaczęła się sypać i trener powiedział mi, że ma namiary na trenerkę Czarnych[wówczas już PatrycjęLuty przyp. aut.]. Zadzwonił umówiłyśmy się i tak znalazłam się w Czarnych.

E.B.: Teraz z perspektywy: uważasz, że to był dobry ruch?

M.P.:Zdecydowanie tak, bo i dobrze gra mi się z dziewczynami, z Trenerką mam dobry kontakt. No i kluczowe jest to, że tutaj gram z dziewczynami, bo na Piaskach to było z chłopakami, a to zawsze jest jakieś ryzyko, zwłaszcza że ze mnie to w sumie chuchro jest

E.B.: Wiążesz swoją przyszłość z Czarnymi, z piłką w ogóle?

M.P.:Nie zastanawiałam się nad tym głębiej, ale wolę się tego trzymać, bo nie wiem co będzie dalej; później wiadomo praca, ale chciałabym aby udało mi się to połączyć z grą w piłkę

E.B.: Słysząc pytanie „Chciałabym grać jak…”, odpowiesz:

M.P.:Na pewno nie Cristiano Ronaldo, ani Lionel Messi. Ja bardzo lubię Lukas`a Podolski`ego[Arsenal Londyn, przyp. aut.]i Bastian`a Schweinsterger`a[Bayern Monachium, przyp. aut.]i podoba mi się ich styl gry, więc myślę, że jakaś mieszanka tego co grają nadająca się na obronę[śmiech – wspomniani zawodnicy grają w swoich drużynach na pozycji pomocnika i napastnika, przyp. aut.]

E.B.: No dobrze. Trenerki nie udało mi się namówić, może z Tobą coś wskóram: czy pierwsza drużyna wywalczy awans do Ekstraligii?

M.P.:Wydaje mi się, że tak. Dziewczyny graja dobrze. Stać je na wiele. Wiadomo, w piłce wszystko się może zdarzyć, ale dziewczyny solidnie pracują, myślę tez że wyciągnęły wnioski z końcówki ubiegłego sezonu i nie dopuszczą do powtórki sytuacji.

E.B.: Marta – kilka słów – o sobie, prywatnie…

M.P.:… pomijając to, że go nie mam? [śmiech].Nie no, dobra: lubię się spotykać z moimi przyjaciółmi i znajomymi; tym czemu poświęcam sporo czasu jest składanie rymów po utwory rapowe… tak dla swojej przyjemności… Co jeszcze? O, lubię niebieski kolor…

E.B.: Co lubisz robić w wolnym czasie a nie… Może jeszcze powiedz ulubiony film i aktora…[śmiejemy się obie]

M.P.:Najlepszym aktorem, to jestem ja. Ale wiesz o tym prawda…?[Marta wybucha śmiechem, a mój uśmiech i kręcenie głową musiały wystarczyć jej za odpowiedź]

E.B.: Jakieś marzenie na 2014 rok? Może być sportowe…

M.P:Chyba przede wszystkim, żeby dobrze skończyć szkołę. Poprawić technikę i kondycję. I żeby żyć jak najdłużej :)

E.B.: Dziękuję za rozmowę

Przesłuchiwała:Ewa Bogusz

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości