(...) a bo ja tak mam, że się rozkręcam", czyli rozmowa z trenerką Patrycją Luty

(...) a bo ja tak mam, że się rozkręcam", czyli rozmowa z trenerką Patrycją Luty

(..) a bo ja tak mam, że się rozkręcam", czyli rozmowa z trenerką Patrycją Lut,

Dziś rusza nowy dział -PRZESŁUCHANIA, który już od jakiegoś czasu był w głowach twórców strony. Jednakże ciągle brakowało czasu - i może też trochę odwagi - do jego aktywacji. Znalazł się wreszcie jednak "wariat", który ma w sobie jej [czytajcie: odwagi] - na tyle aby podjąć się nie łatwego zadania jakim są... wywiady :)

W początkowej fazie każdy wywiad będzie widoczny w dzialeAKTUALNOŚCI

Na pierwszy ogień poszła - bo tak naprawdę nikt inny nie mógł - trenerka naszego zespołu:PATRYCJA LUTY.Jeśli jesteście ciekawi:

- jak ocenia zakończoną rundę jesienną

- na mecze z która drużyną się "spina"

- który trener jest dla niej wzorem

- jak ocenia szanse na awans do Ekstraligi pierwszego zespołu

- co lubi robić w wolnym czasie

.... zapraszamy do czytania!

ps. Prosimy o wyrozumiałość co do ewentualnych niedociągnięć

METRYCZKA:

IMIĘ:Patrycja

NAZWISKO:Luty

DATA UR.:18.02.1990

POZYCJA NA BOISKU:środkowy obrońca

W KKS CZARNI SOSNOWIEC OD:wychowanka

ULUBIONY ZESPÓŁ:Arsenal Londyn

ULUBIONY PIŁKARZ:Thierry Henry

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Środowy wieczór. W szatni 20-ka ze składu rezerw i kadetek Czarnych, gdy na trening dociera trener zespołu –Patrycja Luty.Po sprawdzeniu obecności, zespół wychodzi na murawę, aby rozpocząć ostatni w tym sezonie trening. Kilka uwag taktycznych i jest już przy mnie. Mimo przymrozku [ - 3 st. C ] i widocznego na twarzy zmęczenia – uśmiechnięta i pogodna, obserwuje moje ostatnie przygotowania do rozmowy na którą ze względu na jej napięty harmonogram czekałam prawie miesiąc…

Patrycja Luty:Już tak nie kombinuj z tą komórka[ wywiad był nagrywany ], bo ja się rozgadywać nie będę – zaczyna rozmowę…

Ewa Bogusz:Prowadzisz zespół 2-gi sezon. Jakie – jeśli w ogóle dostrzegasz zmiany w grze, nastawieniu, mentalności dziewczyn?

P.L.:Gdy objęłam funkcje trenera miałam 8 – 9 dziewczyn, tak, że na mecze jeździło się nie mając nawet 11-ki, że o zmianach nie wspomnę. W tym były trzy dziewczyny które miały po 13 lat i mogły grac tylko 40 minut[tyle trwa 1 połowa w 3 lidze kobiet – przyp. aut],więc rotowałam nimi która będzie w pierwszym składzie, która będzie wchodziła na zmianę. Po jakimś czasie dziewczyny zorganizowały akcję: przygotowały plakaty, po przyprowadzały koleżanki… Było mnóstwo telefonów, była nawet pani z telewizji, bo chciała to nagłośnić. I tak się stworzył zespół. Zespół, który nawet przy takiej temperaturze jak dziś w 20 osobowym składzie przychodzi na trening. Wiadomo, że są dziewczyny i lepsze technicznie, ale i takie które mimo braków technicznych – ambicją, zaangażowaniem i wola walki, czasami potrafią zdziałać wiele.

E.B.:[ widząc, że się śmieje zdumiona Patrycja patrzy na mnie pytającym wzrokiem]: Przepraszam, że się śmieję, ale aż zacytuje to zdanie z początku „ja się rozgadywać nie będę”…

P.L.:[śmieje się]a bo ja tak mam, że się rozkręcam…

E.B.:No dobrze a kwestie mentalne, zgranie?

P.L.: Na początku był chaos. Przede wszystkim ja sama się bałam, co to będzie, bo przecież jestem niewiele starsza od nich, więc pewnie słuchać się nie będą, będzie każda sobie rzepkę skrobie, jednak zaskoczyłam się bardzo pozytywnie, bo wiele dziewczyn które wcześniej grały w III lidze pomagało mi ogarnąć treningi i sprzęt, przekazywały gdy była taka potrzeba jakieś informacje. Z czasem gdy zaczęłyśmy budować drużynę, od podstaw, to zaczęłyśmy klepać na treningach; za każdym razem czy to na rozgrzewkę, czy w innym momencie treningu. Było momentami tak: „klepa – klepa – klepa” pewnie nie raz już dość tego miały, podobnie jak hasła „gramy piłką”. Ale dało to efekty, bo gdy na trening przyszedł trener Bartek[ Bartosz Górski – trener w Akademii Piłkarskiej Czarnych – przyp.aut.], to powiedział, że nie widział jeszcze tak grających dziewczyn. Oczywiście to nie jest jeszcze liga mistrzów, ale ja im zawsze powtarzam, ze przyjdzie czas i na pierwsza ligę, którą przychodzą i oglądają.

E.B.:A Twoja nominacja – jakkolwiek patetycznie to brzmi… Jak to się stało, że właśnie Ty?

P.L.:I to jest dobre pytanie! Były dziewczyny z pierwszego zespołu, które prowadziły drużynę, ale jedna pisała pracę magisterską i zrezygnowała chcąc się na tym skupić, z kolei pierwsza trenerka wyjeżdżała do innego klubu. Zespół miał przejąć kto inny, ale dziewczyny zasugerowały, że nie bardzo tego chcą, a ja w tym czasie robiłam właśnie kurs trenera, to stanęło na tym, że to będzie dla mnie jakieś doświadczenie, praktyka. Więc gdy przyszła propozycja pomyślałam „zobaczymy”. No bo jeśli bym się nie sprawdziła, nie było sensu działać w tym kierunku. No ale skoro zostawiono mnie na drugi rok, to chyba nie jest ze mną tak źle i dziewczyny ze mną też tak źle nie mają.

E.B.: Za nami runda jesienna. Zacznijmy od ogólnego pytania: jak ja oceniasz, bo generalnie mamy powody do zadowolenia: 5 miejsce w tabeli nie jest takie złe, zwłaszcza, że różnice w punktach w czołówce są niewielkie

P.L.:Powiem tak: to, że jesteśmy na piątym miejscu, wcale nie pokazuje tego co dziewczyny grały; bo my na naszym 5 miejscu mamy 13 punktów, a drużyna, która jest za nami bodajże 3 – to jest 10 punktów przewagi…

E.B.: Trzeba też pamiętać o tym nieszczęsnym walkowerze…

P.L.:Dokładnie. Zabrano nam 3 punkty i moim zdaniem nie słusznie. Byłam na Komisji, tłumaczyłam się, próbowałam walczyć, ale niestety - z górą się nie wygra. Generalnie – ta jesienna runda była dobra, aczkolwiek dwa ostatnie mecze dziewczyny grały tylko połówki: w pierwszej świetne rozgrywanie, dużo podań – aż ręce same składały się do oklasków, a w drugich: stanie; nic nie robiły, bo myślały, że jak strzeliły jedną bramkę to wygrają… co prawda w ich lidze jeszcze się tak nie liczy wynik, ale to aby się ogrywały i zgrywały, po prostu poznawały piłkarskie rzemiosło. Mając je dwa sezony mogę z ręką na sercu powiedzieć, że widzę jakie robią postępy.

E.B.: Inauguracja sezonu w Żywcu była nieudana… Pierwsze 40 minut obiektywnie mówiąc nie mieliśmy zespołu… Czym ten stan był spowodowany?

P.L.Nie ma co ukrywać: dziewczyny się przestraszyły grających w zespole dziewczyn z I ligi. Jak widziały na rozgrzewce, że jest tamOla Komosai jeszcze 3 zawodniczki, to podeszły do meczu bojaźliwie. Ale taka była pierwsza połowa. Przegrałyśmy, bo ją przespałyśmy. W drugiej stwarzałyśmy akcje, bo i była gra piłką i dobre akcjeSyguły, ale niestety nie na wiele się to zdało. Pozostał niedosyt, że mimo szans przegrałyśmy i to na własne życzenie

E.B.: Efektowne zwycięstwo nad Polonią Poraj – chyba najlepszy mecz jesienią i… walkower; zagrała Dominika Zabiegała, chociaż nie była uprawniona. Skąd ta fatalna w skutkach pomyłka?

P.L.:Cóż, jestem takim człowiekiem, że jak ktoś chce pomocy, to ja wyciągam rękę. Sytuacja jest taka, że młode dziewczyny nie grają u nas w pierwszej lidze choć trenują z zespołem, a z kolei ogrania meczowego nic nie zastąpi. Więc jeśli jest możliwość, że mogą grać w III lidze – to ja je zabieram. Mój błąd polegał na tym, że nie wiedziałam – i tu biorę całą winę na siebie – że jeśli zawodniczka ma grac w III lidze, to musi być do niej zgłoszona osobno, nawet, jeśli została zgłoszona wraz z pierwszym zespołem. Sytuacja jest o tyle dziwna, że w ostatnim meczu poprzedniej rundy jesiennej grała u mnie zawodniczka z pierwszego zespołu – oczywiście nie zgłoszona – i nikt mi tego nie zweryfikował. Szkoda tego meczu, bo wygrałyśmy 7:2, gdzie sam trener drużyny przeciwnej powiedział, że „złoiłyśmy je” i nikt im jeszcze takich batów nie dał i nie pokazał w meczach jego drużyna takiej klasy. Ale niestety walkower 3:0; ja wierze i liczę na to, że pojedziemy tam na wiosnę i się odegramy; pokażemy, że ten wynik to nie był przypadek. Bo nawet dziewczyny z naszej pierwszej drużyny, które oglądały mecz powiedziały, że młode mają myślenie, bo jeśli prowadzą 2:1, a one zaczynają klepać i rozgrywać piłkę, tak, że to przeciwnik musi biegać i męczyć się, to słowa pochwały, aż same cisną się na usta.

E.B.: W ostatnim meczu rundy jesiennej – z nie ukrywajmy – największym rywalem Jaskółkami Chorzów; to jest taki rywal na miarę rozgrywanego w T-mobile ekstraklasie meczu Legia – Wisła…

P.L.:Ja się zawsze się śmieję, że to są takie nasze derby. Przy czym dodajmy – ja nie mam z nikim z Chorzowa zatargów, nawet dzwonią do mnie przed meczami żeby dopasować mecze do moich w pierwszej lidze. Tylko, że zawsze są rywale z którymi gra się przyjaźnie i tacy z którymi chce się walczyć… pokazać. Bałam się tego meczu, bo Jaskółki się wzmacniały, my byłyśmy osłabione… Ale po przebiegu gry niedosyt z mojej strony jest bardzo duży, bo wygrywałyśmy 1:0, a mogło być i wyżej, ale znowu było mnóstwo sytuacji gdzie nie wykorzystałyśmy okazji, a na dodatek straciłyśmy gola. Trzeba przyznać bramkę strzeliły ładną – jakby nie było to było prawie samo okienko – strzał praktycznie nie do obrony… a jako, że nie miałyśmy pierwszej bramkarki – to wpadło; chociaż myślę, że i Dorota[Młynarczyk – przyp.aut] by tego nie wybroniła; no chyba, że miałaby paradę życia.

E.B.: Wróćmy jeszcze do meczu z Polonią Tychy. Ja po tym meczu rozmawiałam z dziewczynami i padło takie stwierdzenie „tyska klątwa”. Jak to jest: wygrywamy z nimi sparingi po 10:0, a gdy przychodzi do meczów o punkty, to nagle kaszana…

P.L.:Zacznijmy od tego, że na ten sparing trener przyjechał z młodzieżówką. I niestety zazwyczaj tak jest, że jak się wygrywa sparingi, to w lidze się przegrywa. Przykład: grałyśmy sparingi z Jaskółkami – dostawałyśmy baty; przyszło do meczu – rozklepałyśmy je 3:0… Co do „tyskiej klątwy”- na jesień zeszłego sezonu, prowadziłyśmy do samego końca; w doliczonej minucie gry – tracimy gola na 1:1 To po prostu rozluźnienie; często im tłumacze że gramy do chwili, aż sędzia odgwiżdże koniec spotkania – nie ważne ile ono trwa – w myśl zasady „dopóki piłka w grze” – tego chciałabym je nauczyć; poza tym jest pewna niepokojąca rzecz – jak jedna, druga strzeli bramkę, to ta kolejna zaczyna myśleć „ja też muszę” i zaczyna się taka nie zdrowa rywalizacja; z tym z kolei walczę.

E.B.: Porozmawiajmy jeszcze o zespole: kapitanem jest Bąbel[Dagmara Wieczorek – przyp.aut.]; pojawiają się głosy, że to nie jest odpowiednia osoba do tej funkcji… Wynikają one zapewne z faktu, że zdarza się Bąblowi płakać w przerwie meczu, a przecież zadaniem kapitana jest motywowanie zespołu…? A płacz nie jest chyba najlepszym motywatorem…

P.L.:To prawda kapitan ma prowadzić drużynę do walki. Może inaczej: Dagmara została kapitanem ponieważ Pyza[Marzena Bogacka – przyp.aut.]poszła do Jaskółek, byłaDaria Polańska, potem wróciła Pyza, a Daria dołączyła do pierwszego zespołu; ale ja mam zasadę, że nikt nie będzie 2 razy kapitanem; Dagmara dostała tę funkcję, ponieważ była jedną z wyróżniających się zawodniczek rundy wiosennej w poprzednim sezonie, robi ogromny progres. Rozmawiałam z nią przed tym – i choć na początku się bała, powiedziała, że jest gotowa. Cóż, każdy z nas ma chwile słabości. Ja jestem kapitanem pierwszego zespołu i przyznam się był taki mecz w którym w pierwszej połowie się po płakałam. Każdy z nas ma ograniczone możliwości, każdy ma swoje słabości, wie kiedy gra dobrze a kiedy źle… Każda dziewczyna jest indywidualnością; niestety nie ma lekarstwa na to, że jedna osoba zmobilizuje kogoś, jeżeli ten po prostu nie chce. Dagmara jest młoda[ 15 lat – przyp.aut.],ale czy jest nieodpowiednią osobą? Nie wiem, bo ja osobiście nie mam do niej zarzutów.

EB: Kontuzja w meczu z Wisłą Skoczów wykluczyła z gry Dorotę Młynarczyk. Czy Misiek będzie gotowa do gry na wiosnę?

P.L.:Szczerze? Nie rozmawiałam z nią o tym. Ale nie ukrywajmy: chciałabym żeby była gotowa, bo nie mamy bramkarki. Wkrótce będę dzwonić do jednego z klubów, bo mam namiary na trenera, gdzie jest „wolna” bramkarka, ale to nie jest jeszcze potwierdzone, więc więcej ujawniać nie będę. Mam nadzieje, że się wykuruje i od połowy stycznia – tak jak mamy zaplanowane wznowienie treningów - zacznie je z nami – jeśli nie na 100%, to bodaj na te 60. Tyle ile będzie mogła.

EB: Miśka w bramce zastąpiła Marta Pałgan. Trzeba przyznać, ze radzi sobie bardzo dobrze… Czy nie miałaś myśli, żeby zamiast szukać to po prostu przekwalifikować ją?

P.L.:Na pewno nie. Spowodowane jest to tym, że po prostu jest dobrą zawodniczką w obronie. Fajnie sobie tam radzi. I dla niej nie ma czy ją kolano boli, choć ma łzy w oczach – to mi nie powie, choć wiele umiem już z ich twarzy wyczytać. Tak czy tak: wielki szacun dla niej, że stanęła między słupkami w ostatnim meczu[Jaskółki Chorzów – przyp.aut.]. Obroniła kilka naprawdę trudnych piłek zrobiła kilka świetnych parad. Nawet żartowała po meczu, że ma łokcie pozdzierane… ale wystarczy na nią chwile popatrzeć na boisku i wie się, ze ona najlepiej czuje się tam – z tyłu - na tym swoim lewym skrzydełku..

EB: Wiem, że nie lubisz wyróżniać, ale spróbuję: najlepszą zawodniczką rundy jesiennej była…

P.L.:Zgadza się nie lubię, ale to z tego względu, że wtedy dziewczyny obrastają w piórka. Jak dla mnie na pochwałę zasługuje cały zespół, od bramki, przez każdą linię po atak – dziewczyny naprawdę zapracowały sobie na to, żeby w grudniu odpocząć[śmiech].Wyróżniającą się zawodniczką jest na pewnoMilena Syguła,która jeśli nie popisuje się, nie ma swojego jak to się mówi „fiu-bździu” w głowie; do tego wspomniana jużDagmara Wieczorek;owszem mają swoje słabsze dni, ale jak wiadomo – kobieta zmienną jest. Uczciwie mówiąc gdyby miały odpowiedni wiek, trenowałyby już z pierwsza ligą. Kolejna, którą warto by wyróżnić toKarolina Kołdon - robi naprawdę ogromne postępy. Do tegoJagoda Bułman,która trenuje ze mną od początku kiedy przejęłam drużynę. Z nią mam związany jeden cel noworoczny: nauczyć ja lepiej panować nad piłką i jej prowadzeniem. To osoba niska, ale waleczna czym naprawdę wiele nadrabia. Wskazałabym jeszcze wspomnianąMartę Pałgan.

EB: … a największe odkrycie, pozytywne zaskoczenie?

P.L.:Tutaj bez wątpienia jedno nazwisko:Emilia Bajórska.On jeszcze w zeszłym roku trenowała z maluchami. Przeszła do nas z początkiem sierpnia. Najpierw wpuszczałam ja na 10-15 minut, a teraz wychodzi w podstawowym składzie – a to chyba o czymś świadczy. Oczywiście to młodziutka zawodniczka, która potrzebuje ogrania, ale jeśli dalej będzie się tak rozwijać będzie naprawdę dużym wzmocnieniem drużyny.

EB: Patrycja Luty – zawodniczka pierwszego zespołu[środkowy obrońca przyp. aut.],trenerka rezerw i maluchów; do tego wymagające studia na AWF-ie.4 tygodnie czekałam na tę wiekopomna chwilę by przeprowadzić ten wywiad…

P.L.:[śmiejąc się]Zaznacz to, na czerwono i daj pogrubienie tekstu…

E.B.:[ co też niniejszym i uczyniłam – przyp.aut.]:) … Mimo to dajesz radę. Ale czy nie masz czasami ochoty tym wszystkim rzucić?

P.L.:Przychodzą takie chwile gdy nie mam sił. Ale staram się tego nie pokazywać dziewczynom; one mimo to wiedzą że jestem zmęczona; takie sytuacje pokazują jak jesteśmy zgrane – one ze mną, a ja z nimi. Potrafią docenić to, że ja mimo, iż jestem zmęczona, nie mam sił - przygotowałam trening. Jak potrafią czasem po hałasować i dać popalić nieziemsko, bardziej niż te maluchy 5-cio letnie które trenuję, to w te trudne dni potrafią dodać mi siły i powiedzieć „Trenerko, jesteśmy z Tobą”. Brakuje czasem sił – bo uczelnia bo tam czasem trzeba też zapieprzać, trzeba zaliczenia robić – wprawdzie to jest już ostatni rok, ale trzeba było przejść przez to wszystko. A czasami jest i tak, że mam 3 treningi, które prowadzę, a potem jadę na swój czwarty. Także łatwo nie jest… Był też okres gdy były myśli żeby rzucić grę i skupić się wyłącznie na trenowaniu; ale nie mogłabym – zwłaszcza że mam „przegraną” ponad połowę życia… Więc nie jest to takie proste; mimo, że miałam kontuzje, że mama mówiła „Daj sobie spokój. Ile ty masz lat. Wystarczy tego grania”, Jednak ja mam ten swój biały łeb, który jedno myśli, drugie robi i cieszy się tym co ma.

EB: No właśnie. grasz od 8 roku życia… skończony kurs trenerski o którym wspomniałaś… ale czy to jest to, czym chcesz się zajmować do końca życia?

P.L.:Od zawsze marzyła mi się praca z dziećmi. To znaczy od czasu gdy się o takich rzeczach zaczyna myśleć. Bo jak byłam mała to zawsze chciałam grać w piłkę, non stop biegałam za piłką z bratem. Brat to jest w ogóle taki mój mały idol [piłkarski ma się rozumieć]; zdarza się nawet, że gdy widzą mnie koleżanki to śmieją się i mówią: „Idzie Jarek z długimi włosami”; bo podobno mamy takie same ruchy na boisku, czasami nawet mimikę. W klubie tak na poważnie zaczęłam grać i trenować regularnie jak miałam 10 lat. Także trochę już tę piłkę kopię :)

W tym momencie w gierce skończyła się pierwsza połowa. Chwilę później podeszła do nas Marta Pałgan i jak to ma w zwyczaju zaczęła zaczepiać Trenerkę wywołując jak zwykle uśmiech na jej twarzy. Moment później toczyły już zacięty pojedynek w łapki – wynik 3:1 dla Trenerki…

P.L:Misiek pogoń je tam z powrotem na boisko, bo one się tu wydurniają i wcale zmęczone nie są…

Jeszcze tylko kilka uwag i wytycznych i jest z powrotem przy mnie…

EB: …w swojej trenerskiej pracy wzorujesz się na kimś?

P.L.:Jako takiego wzoru nie mam, ale w jakimś stopniu biorę przykład z naszej Trenerki[Agnieszka Drozdowska trener pierwszego zespołu – przyp.aut.],z tego względu, że robi fajne treningi – przygotowujące nas pod różnym kontem. Ale często sama przygotowuję coś, do tego oczywiście jeżdżę na różne kursy jak i ile mogę. Ale nie mam czegoś takiego „A! To jest super trener i mój zespół będzie grał tak jak te które on prowadzi”; nie ma też „Będą grały jak Barcelona” Nie, nie, nie! Będą grać jak KKS Czarni II Sosnowiec pod moim kierownictwem, tak jak ja sobie to zaplanuję w moim małym, białym łbie.[śmiech]

EB: Jak już tak zeszłaś na temat Trenerki, to porozmawiajmy chwilę o pierwszym zespole: 8 meczy, 8 zwycięstw i tak naprawdę jeśli nie przytrafi się jakiś kataklizm upragniony awans do Ekstraligi stanie się faktem…

P.L.:Tak jak powiedziałaś: jak nie trafi się jakiś kataklizm. Tamtej jesieni też byłyśmy bez porażki – miałyśmy 8 zwycięstw i 1 remis; na koniec sezonu okazało się, brakło nam jednego punktu by awansować. Dlatego ja mówię: grajmy, róbmy wszystko by awansować. Nie zapeszajmy; nie mówmy już teraz „Czarne awansują!”. Jeżeli miałybyśmy awansować na dzień dzisiejszy byłoby super; jednak jest jeszcze cała wiosna przed nami, inne drużyny też się będą do niej przygotowywać – także wszystko może być zupełnie inaczej. Jak będziesz chciała możemy do tego wrócić w czerwcu…

E.B.: Okej, nie ma problemu – zrobię najwyżej update do wywiadu :)

P.L.:Dobra. Myślę, że wówczas będę w tym temacie bardziej rozmowna…

EB: No dobrze, ale żarty na bok; mimo wszystko trudno wskazać słaby punkt w Waszej grze. Zachwyca postawa Renaty Warunek. Widać, że trener Agnieszka Drozdowska ma pomysł na zespół… To już zresztą przebrzmiało w tej rozmowie – że to jest ten styl, który daje sukces… Według Ciebie to kwestia myśli trenerskiej, motywacji, czy może po prostu mamy równy dobry zespół?

P.L.:Naprawdę, nie będę się wypowiadać w tym temacie. Jestem na co dzień z tym zespołem i widzę co i jak. Co tu dużo mówić: kobieta zmienną jest; wystarczy zwykła kobieca przypadłość – wiadomo o czym mówię – wystarczy u jednej i już ona jakby „wypada”, ale reszta zapiernicza za nią na boisku. Oczywiście dziewczyny, które są na ławce są z nami duchowo, a do tego na wszystkich ważnych meczach dopinguje nas prowadzony przeze mnie zespół

EB: …ale wierzycie w awans…?

P.L.:Tak, ja jak najbardziej… A co – nie wyglądam na taką jako "capitain" zespołu?[ śmiech]

E.B.: Nie wiem…

P.L:Yhm…

E.B.: Nie no, po prostu nie patrzyłam w taki sposób… to znaczy ja patrzę na to tak: jeśli grasz – to zawsze wierzysz w sukces swojej drużyny, dajesz z siebie wszystko, a nawet więcej – i nie ważne czy o punkty, czy w takiej zwykłej gierce jak rozgrywałyśmy tu przez ostatnie 3 tygodnie…

P.L:Wiem co masz na myśli. Trenerka kiedyś mi powiedziała„Ty wsadzisz głowę tam, gdzie co poniektóre nie wsadziłyby nogi”. No nie patrz tak na mnie[śmiech]. Ja po prostu kocham to co robię i jeżeli trenerka daje mi szansę gry od pierwszej minuty, to staram się ją wykorzystać jak najlepiej, tak żeby była ze mnie zadowolona…

E.B.: Luty kamikadze? [promienny uśmiech Patrycji wystarczył za odpowiedź]

EB: Patrycja Luty prywatnie… co lubisz robić w wolnych chwilach, gdy nie zajmujesz się piłką[Patrycja wybucha śmiechem],bądź nie śpisz?

P.L.:No właśnie, gdy nie zajmuję się piłką… Ostatnio jak miałam wolne to remontowałam pokój Mamie. Ale jak już trochę tego czasu znajdę, to spotykam się ze znajomymi, którzy mówią mi, że ich zaniedbuję. I nie dziwię się, że tak mówią, bo są chwile gdy nie mam czasu sama dla siebie, żeby po prostuusiąść i poczytać książkę; jak jeździłam autobusami to miałam na to więcej czasu, a teraz gdy się przesiadłam do auta to nawet te kilka minut uciekło…

E.B.:To też wytłuszczę…

P.L.: Co?

E.B.: … że czytasz książki; bo panuje obiegowa opinia, że osoby parające się piłką nożna to „głupki” co czytać nie lubią…

P.L.:Jak nie?! Ja czytam jak tylko mam czas. Ostatnio sobie nawet ściągnęłam w PDF-ie książkę bodajże Jerzego Dudka; na razie sobie czeka, ale zbliża się okres, że będę miała trochę więcej tego wolnego czasu – czytaj: święta. Bywa u mnie też chrześniak z którym bardzo lubię spędzać czas; z reszta ja w ogóle lubię przebywać z dziećmi bo ja po prostu je kocham i uwielbiam poświęcać im swój czas. Staram się też nadrobić zaległości z rodziną. Generalnie wszystko zależy od tego ile mam czasu; po prostu staram się go tak wypełnić żeby zadowolić każdą stronę – i siebie i przyjaciół, znajomych. A łatwe to naprawdę nie jest; prosty przykład: koleżanka, która mnie wciągnęła do klubu, wydzwania do mnie i pyta „kiedy wreszcie przyjedziesz do mnie na Ligę Mistrzów”; cóż, mamy plan wspólnie oglądać mecz, ale ja nie jestem w stanie powiedzieć w którym to będzie roku[śmiech].

EB: Nie no, kiedyś jak dzwoniłam to akurat oglądałaś mecz, więc chyba nie jest tak źle…

P.L.:Się akurat trafiło… Tak prawdę powiedziawszy ja nie lubię oglądać meczy – wolę grać… ale jak gra sobie taki Arsenal [Londyn – przyp.aut.]to lubię sobie popatrzeć; czasem zerknę na mecze innych drużyn, ale takich lepszych, przy czym polskiej ligi nie oglądam. No chyba, że gra mój brat – to tak, bo lubię patrzeć na niego na boisku…

E.B.: Czyli w rubryczce ulubiony zespół mam wpisać Arsenal?

P.L:No… A ulubiony piłkarz Thierry Henry

E.B.: Marzenie piłkarskie na wiosnę…?

P.L.:Noooo... żeby awansować do tej Ekstraligi…; w końcu do trzech razy sztuka. I jeszcze…[ i to niestety pozostanie słodką tajemnica ponieważ Patrycja prosiła aby tego nie ujawniać. Jeśli się spełni przyzna się pod koniec sezonu co to było]

EB: Na zakończenie jeśli możesz – kilka słów zachęty do kibicowania… bo z widownią nie najlepiej…

P.L.:Myślę, że u nas w pierwszej lidze już się to poprawiło – przychodzi coraz więcej osób. U nas z kolei jeśli nie przyjdą rodzice, czy koleżanki to na trybunach nie ma co liczyć na tłumy… A jak zachęcić? Powiem szczerze – nie wiem jak… ale jeśli ktoś widział jak radzi sobie pierwsza drużyna, niech przyjdzie i popatrzy jak radzą sobie rezerwy i nasza młodzież, która wkrótce może zasilić pierwszy zespół gdy osiągnie odpowiedni wiek. Pozwoli to wyrobić sobie osąd, czy w kobiecej piłce coś idzie ku lepszemu, czy nic się nie zmienia. Tu tak naprawę powinny być wypowiedzi dziewczyn: czy one są zadowolone gdy się je ogląda… Bo one tak szczerze mówiąc, są takie, że marudzą „Nie, nie - nie chcemy żeby nas ktoś oglądał”. Ale widać z kolei, że jak przychodzi Prezes, czy dziewczyny z pierwszego składu – one się bardziej mobilizują, one lepiej grają, chcą po prostu pokazać, że

EB: Dziękuję za rozmowę…

… jeszcze uścisk dłoni i trenerka podchodzi do dziewczyn, by zakończyć trening i podzielić się uwagami co do gierki, która mimo rozmowy ze mną cały czas bacznie obserwowała.

Pozostaje życzyć, Patrycji , aby jej plany i zamierzenia się spełniły i być może za 7 miesięcy będziemy wspólnie cieszyć się z awansu, wspominając dzisiejszą rozmowę.

Przesłuchiwała 27.11.2013:Ewa Bogusz

Fotografie: dzięki uprzejmościPatrycji Luty& zbiory własne

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości